W powietrzu unosi się słodki zapach palonego drewna. Kalendarzowe lato wprawdzie się jeszcze nie skończyło, ale miejscowi już jakiś czas temu zaczęli palić w piecach. Witajcie w „last frontier”, ale nie tej znanej z serialu „Przystanek Alaska”, znajdujemy się bowiem w ostatnim bastionie dalekiego południa, w Patagonii. W krainie wielkich przestrzeni, hulającego wiatru, na ostatniej granicy przed nieprzystępnym morzem i tuż za rogiem przed lodowatą czapą Antarktydy. Posłuchajcie o miejscu gdzie o poranku witają was zanurzone we mgle góry, rześkie powietrze i rozpromienieni Yerba Mate najtwardsi na tym kontynencie Latynosi.
SPIS TREŚCI
- Ziemia Ognista
- Historia
- Stary Ekspres Patagoński
- Alpy w samym sercu Patagonii
- Sławne drogi Patagonii
- Południowy Lądolód Patagoński
- Stary, żelazny piec
- Mini przewodnik po Patagonii
- Orientacyjna mapa komunikacyjna
- Polecane filmy i książki
ZIEMIA OGNISTA
Końcówka 3,5 godzinnego lotu z Buenos Aires dostarcza spektakularnych widoków. Tuż przed lądowaniem samolot kołuje nad pasmem szpiczastych gór, a wyjątkowo złowrogą atmosferę potęguje paskudna pogoda. Tego ranka byłem jeszcze w słonecznej stolicy Argentyny, a już za chwilę ląduję gdzieś na nieprzystępnym końcu świata. Jeśli piekło faktycznie kiedyś zamarznie, to będzie wyglądało jak to, co właśnie widzę przez okienko samolotu.
Amerykanie określają Alaskę mianem ostatniej granicy. Ja jednak mam swoją teorię: to przecież właśnie tutaj, na samym koniuszku Ameryki Południowej, w krainie zwanej Ziemią Ognistą, Andy wpadają do morza i to tutaj zakończyła się długa wędrówka homo sapiens. Pierwotny człowiek wyruszył z Afryki, przeszedł Bliski Wschód, Azję, Północną Amerykę, aż wreszcie zatrzymał się w Tierra del Fuego (z hiszp. ziemia ognia). Z prostej przyczyny: po prostu nie było już gdzie dalej iść.
NAJBARDZIEJ WYSUNIĘTE NA POŁUDNIE MIASTO ŚWIATA
Ushuaia. Dalej na południe się już nie da, no chyba, że wybieracie się na którąś ze stacji badawczych mroźnej Antarktydy. Nie bez powodu miasto jest bazą wypraw i turystycznych podróży na ten mroźny kontynent. Wycieczka komercyjna trwająca do dwóch tygodni może kosztować nawet 5000 dolarów, organizator zapewnia 5 lub 6 dni na samym „zwiedzaniu” tego nieprzystępnego kontynentu, drugie tyle trwa sama podróż morska.
Drugiego dnia pobytu w mieście obudziło mnie słońce, toteż ochoczo wyskoczyłem z łóżka, zabrałem aparat i jeszcze przed śniadaniem przebiegłem się po mieście. Rześki poranek i piękne widoki na rozpościerające się dookoła góry – miła to odmiana po parnym i hałaśliwym Buenos Aires. W Ushuai lato wprawdzie nie rozpieszcza, bo temperatury dochodzą zaledwie do kilkunastu stopni, jednak w słoneczny dzień jest tu nawet przyjemnie i łatwo zapomnieć, że wystarczy lekkie załamanie pogody, aby czar tego miejsca po prostu prysł.