Brasilia, miasto przyszłości?

Do stolicy Brazylii dotarłem dopiero podczas mojej czwartej podróży do tego kraju. Głównie dlatego, że początkowo moim celem (jak i zresztą każdego turysty) było poznanie wybrzeża, a Brasilia położona w centralnej części kraju jest poprostu nie po drodze.

Brasilia jest miejscem niecodziennym. Zaplanowane praktycznie od zera i wybudowane w ekspresowym tempie trzech i pół lat ogromne miasto miało na celu połączyć oddalone od siebie części kraju: bogate południe, biedną północ, Amazonię i wybrzeże. Architekci Brasilii, Lucio Costa (odpowiedzialny za plan przestrzenny) i Oscar Niemeyer (odpowiedzialny za projekty budynków publicznych) stworzyli futurystyczne miasto na planie kondora, lub jak kto woli, samolotu. Skrzydła miasta (odpowiednio północne i południowe) pełnią funkcje mieszkalne, podczas gdy w kadłubie umieszczone są budynki użyteczności publicznej. W głowie zwierzęcia umieszczone są budynki rządowe: pałac prezydencki, parlament i sąd najwyższy.

Modernistyczna architektura Brasilii w połączeniu z ogromnymi przestrzeniami i tropikalnym charakterem kraju tworzą piorunujące wrażenie. Podczas zwiedzania miasta nie sposób oprzeć się wrażeniu surrealizmu spotęgowanemu przez panujący w mieście upał i kołyszące się na wietrze palmy. Rozpoczynając wędrówkę ku „głowie ptaka” napotykamy piramidalną bryłę teatru narodowego (która przypomina jedną z budowli z filmu Blade Runner). Kontynuując wędrówkę w stronę pałacu prezydenckiego przemierzamy „aleję ministerstw”, ruchliwą arterię składającą się z kilkunastu identycznych szklanych wieżowców, z których każdy jest siedzibą innego ministerstwa. Miejscami z budynków wyziera przybrudzony surowy beton, który przypomina, że mimo mylącego futurystycznego wyglądu miasto ma już 60 lat i tak naprawdę powstawało w czasach mody na socrealistyczne kolosy. W rządowym centrum dominującym kolorem jest biel (która bezlitośnie odbija palące słońce), a wszechobecne łuki i zaokrąglenia budynków dodają miastu charakteru rodem z filmów science-fiction. Sterylny charakter miasta potęgowany jest przez ogromne przestrzenie, które wypełnione są starannie przystrzyżonymi trawnikami.

Główne arterie miasta składają się z trzech lub większej liczby pasów ruchu. Szerokie aleje zostały zaplanowane z myślą o ciągle wzrastającym ruchu samochodowym i nawet po 60 latach spełniają swoje zadanie, ruch uliczny, mimo że często bardzo intensywny, przebiega płynnie i bez zakłóceń. Umieszczone co kilkaset metrów zjazdy i pętle podobnie jak na autostradach zapewniają wygodną i bezkolizyjną możliwość zmiany kierunku jazdy.

Miasto jest przyjazne jednak tylko dla osób poruszających się samochodami. Dla niezmotoryzowanych odległości są zbyt duże, a wieczne oczekiwania na przejściach dla pieszych przypomina, że w planowaniu zabrakło praktyczności. Zaprojektowana przez architektów możliwość poruszania się komunikacją miejską zapewnia wprawdzie linię metra, która niestety nie pokrywa całego miasta. Mieszkającym poza strefą metra pozostaje oczekiwanie na rozpalonych słońcem przystankach i wątpliwej jakości podróż autobusem. W mieście znajdują się również ścieżki rowerowe, jednak zaprojektowane zostały bardziej dla celów rekreacyjnych niż komutacyjnych. Wydawało by się, że ogromna przestrzeń w mieście z łatwością mogłaby być wykorzystana na budowę kompletnej siatki dróg rowerowych, tak jednak się nie stało. Ostatecznie (pomijając nawet fakt popularności rowerów, których w latach 50-tych nikt nie mógł przewidzieć) trudno tutaj oprzeć się wrażeniu, że dla architektów Brasilii ważniejszy był modernistyczny rozmach, ideologia i wizjonerska misja (vide funkcjonalny podział miasta na część mieszkalną, rządową i użytkową) niż dobro przeciętnego mieszkańca. Należałoby tutaj również wspomnieć, że założycielem Brasilii był Juscelino Kubitschek, socjaldemokrata, ówczesny prezydent kraju. Jego hasłem wyborczym było brzmiące znajomo „Pięćdziesiąt lat postępu w pięć”. O ile na ówczesne czasy projekt mógł być trafny i faktycznie wizjonerki, to pozostawione bez większych modernizacji przez 60 lat miasto traci na aktualności.

Do pełnego wizerunku Brasilii brakuje jednak kilku rzeczy. Spacerując szerokimi, nie przystosowanymi dla pieszych alejami wyobrażam sobie, że nad moimi głowami przelatują szumiące samoloto-samochody, wejścia do budynków rządowych strzegą nowocześnie wyposażeni policjanci w hełmach, niczym z Georga Orwella z roku 1984 policjanci, a przed ministeriami przechadzają się zamężni, nowocześni ludzie przyszłości, urzędnicza klasa wyższa. Brasilia to chyba jedyne miejsce, w którym można zapomnieć, że jest się w Ameryce Południowej.